Po baaardzo długim czwartku, który nie chciał się skończyć, bo lecąc do USA zyskaliśmy na czasie; dwóch przelotach samolotowych - 14 godzin w powietrzu; skomplikowanym przekraczaniu amerykańskiej granicy - pewnie napiszemy o tym osobny post; wypożyczeniu auta i przetransportowaniu się do hotelu; padliśmy na nasze wielkie amerykańskie łóżka... Obudziliśmy się nad ranem, przestawiamy się na nowy czas. Powoli mija nam nasz pierwszy dzień w Los Angeles. Dziś postawiliśmy na wypoczynek i ocean. Wybraliśmy się do Malibu. Ocean huczał i straszył wysokimi falami. Dziewczyny zachwycone. Mieliśmy dla siebie całą plażę, tu jest jeszcze czas przedsezonowy. Knajpki powoli się otwierają, turystów niewielu.
Dziewczyny kąpały się w morskiej pianie. Wysokie fale nie pozwalały na kąpiel. Janek skupił się na raczkowaniu w piasku. Hania złapała w butelkę po wodzie malutką krewetkę - miała przez chwilę swoje nowe zwierzątko. Zwróciła jej jednak wolność.
Pierwszy dzień i sporo doświadczeń, o których pewnie napiszemy osobne posty - ogromne, wielopasmowe autostrady a na nich ustawiczne korki; nowe doświadczenia kulinarne, czyli my na tropie jedzenia, które zjedzą dzieci i zakupy w supermarkecie. A teraz relaks w motelowym basenie - taką opcję wybrał Kris i dziewczęta. Jan za to zasnął, pewnie śni, że lata...
Dziewczyny kąpały się w morskiej pianie. Wysokie fale nie pozwalały na kąpiel. Janek skupił się na raczkowaniu w piasku. Hania złapała w butelkę po wodzie malutką krewetkę - miała przez chwilę swoje nowe zwierzątko. Zwróciła jej jednak wolność.
Pierwszy dzień i sporo doświadczeń, o których pewnie napiszemy osobne posty - ogromne, wielopasmowe autostrady a na nich ustawiczne korki; nowe doświadczenia kulinarne, czyli my na tropie jedzenia, które zjedzą dzieci i zakupy w supermarkecie. A teraz relaks w motelowym basenie - taką opcję wybrał Kris i dziewczęta. Jan za to zasnął, pewnie śni, że lata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz