My!!!
A było to tak. Mieliśmy niezagospodarowane popołudnie. W przewodniku niepozorny akapit mówiący, że w California Space Center "zwiedzający mają możliwość poznania promu kosmicznego Endavour". Żona powiedziała "On tam na pewno jest". Pomimo mojego daleko posuniętego sceptycyzmu ("Na pewno są tam tylko jakieś gabloty o tym promie") - pojechaliśmy. No i ... on tam rzeczywiście jest. Stoi spokojnie, w wydzielonej hali, spracowany po przebyciu ponad 122 milionów mil w 25 misjach kosmicznych. Nie jest lśniący i błyszczący (bo pokryty płytkami absorbującymi ciepło w czasie przelotu przez atmosferę) - widać, że to urządzenie, które wiele się wysłużyło. Jest to wszystko na prawdę przejmujące, kiedy uświadamiamy sobie, że ludzie w tym, w gruncie rzeczy nie takim dużym pojeździe (przestrzeń dla załogi to jedynie przednia cześć - mniej więcej do końca napisu Endavour - zaledwie kilka metrów długości) tak daleko podróżowali.
Oprócz samego promu obejrzeć można też z bliska jeden z trzech silników rakietowych, którymi dysponował prom. Niewiarygodna plątanina kabli, rurek, dysz i innych sprzętów pozwalająca wygenerować moc równą 4 elektrowniom takim, jakie są na tamie Hoovera. Co ciekawe silniki te działały tylko przez ok 8 minut lotu, spalając paliwo płynne (wodór i tlen) w objętości basenu pływackiego na każde 25 sekund. Wewnętrzna strona dysz wylotowych rozgrzewała się w tym czasie do ponad 3 tys stopni. Po każdym powrocie na Ziemię silniki były wyjmowane na generalny przegląd, a prom dostawał do następnej misji inne. NASA w każdym momencie miała 9 gotowych silników - 3 w promie startującym, 3 w promie gotowym do misji ratunkowej i 3 w zapasowe. Do misji ratunkowej nigdy nie doszło, ale jak pamiętamy dwa inne promy uległy katastrofom, co jest upamiętnione na tablicach dokumentujących wszystkie misje promów kosmicznych.
Ciekawe, godne polecenia miejsce. Wrócimy tam jeszcze na sam koniec podróży bo wychodząc zauważyliśmy, że posiadają również w zbiorach inne oryginalne statki kosmiczne: Apollo i Gemini.
Przypadkowe odkrycia bywają tymi najlepszymi. Zazdrościmy! Miki z Agą widzieli statki kosmiczne w Smithsonian, no ale nie cały space shuttle - to jest coś! :)
OdpowiedzUsuńPrzypadkowe odkrycia są super i to jest piękne w podróżowaniu. A Endavour robi kolosalne wrażenie, łzy wyciska.
Usuń