24.06.2016
Po wczorajszym dniu rozruchowym – przejęciu rv, załadowaniu się, rozpakowaniu, dużych
zakupach i pierwszej jeździe – zapoznaniu się z autem (hamulce, promień skrętu,działanie generatora, propanu, itp.), dziś wyruszyliśmy w trasę. Kampera wzięliśmy w Riverside na dalekich
obrzeżach Los Angeles. Nocowaliśmy w Lancaster na obrzeżach pustyni Mojave. Po
drodze widzieliśmy Bazę Edwards, gdzie lądował nasz ukochany Endavour.
Teraz międzystanową autostradą zmierzamy do Parku Narodowego
Pinnacles. Spędzimy tam trochę więcej czasu, mamy zarezerwowane dwa noclegi na
campingu w samym parku. Park nie jest duży, nie należy również do bardzo
popularnych, ale nas zainteresowała informacja o gniazdujących tam kondorach i
wielu ciekawych trasach spacerowych.
Zobaczymy, jak tam jest. Suniemy naszym rv pomiędzy ciężarówkami. Nasz domek na
kółkach, to raczej nie rakieta. Krzysiek go ciśnie, ale za wiele wycisnąć z niego się nie da. Dotychczas osiągnęliśmy maksymalną prędkość
95km/h. Z drugiej strony, to przecież wielkie auto, cały dom. Dziewczyny
zadowolone, bo przepisy pozwalają im podróżować w rv bez pasów - tak nas poinformowano w wypożyczalni kamperów. Zapięte pasy
muszą mieć jedynie kierowca i siedzący obok pasażer. Pozostali podróżni mogą
sobie siedzieć przy stoliku lub na przykład nad kabiną kierowcy i grać, pisać
listy, kolorować, bawić się. To pewnie jest ryzykowne, najbezpieczniej jest w
pasach, ale my właśnie mkniemy długą prostą, ruch umiarkowany, my nie
wyprzedzamy J,
wyprzedzają nas, więc pozwoliliśmy dzieciakom na zajęcia przy stoliku.
Wyjechaliśmy z gór, pustynia za nami, wjechaliśmy na równinę i mamy okazję się
przyjrzeć terenom rolniczym. Mijamy ogromne uprawy owoców i kukurydzy, hodowle
krów. Ludzie wydzierają te tereny naturze. Nawadniają – ogromne konstrukcje akweduktów, nawożą i przystosowują do swoich celów. Obiecujemy sobie poczytać o tych
nawadniających konstrukcjach. Słyszeliśmy, że ekolodzy i rolnicy tną się o te
akwedukty i ogromne ilości wody przeznaczone na uprawy. Tutaj każda roślina
musi mieć osobne nawadnianie.
Potem opuszczamy równinę i wjeżdżamy w Góry Nadbrzeżne.
Wokół nas sepia – góry wyglądają jak obite rdzawozłotym pluszem. Jedziemy
mniejszą, krętą drogą. W końcu jesteśmy PINNACLES NATIONAL PARK wita nas
tablicą i dużym ostrzeżeniem o extreme fire danger. – To co, szukamy kondorów?- pytają dzieci.
A wieczorem okazuje się, że zniknęliśmy – w Pinnacles nie ma
wifi, nie ma zasięgu sieci komórkowej. Zniknęliśmy z eteru…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz