Należymy raczej do podróżników stroniących od popularnych miejsc i tłumów, dlatego raczej nie odwiedzamy parków rozrywki. W zeszłym roku zaliczyliśmy duński Legoland. Będąc jednak w Kalifornii, postanowiliśmy odwiedzić Universal Studios i Disneyland. O naszych wrażeniach z Universalu już pisałam, dziś dorzucę kilka uwag o Disneylandzie.
Spotkać bohaterów kreskówek Disneya i poszaleć na wymyślnych atrakcjach w kolorowym parku, to na pewno świetna zabawa. Podwodna wyprawa w poszukiwaniu Nemo, walka u boku Buzza Astrala, niebezpieczna przygoda z Indianą Jones, uściskanie psa Pluto, czy Minnie, podróż do świata Star Wars, czy odwiedziny u wszystkich przepięknych księżniczek, to niezapomniane wrażenia. Gdyby tylko ... Gdyby tylko nie było w parku takich tłumów. Nie wiem, czy tam jest tak zawsze, ale dziś pomimo, że to przecież nie weekend, zwiedzaliśmy Disneyland wśród tysięcy innych gości. Być może to już nawał wakacyjnych odwiedzających?
I tak, oczywiście świetnie stanąć do walki jako rycerz Jedi, ale na taką okazję trzeba poczekać 45 minut. Przeprawa łodzią przez dżunglę w świecie Indiany? Waiting time - 25 minut. I tak po zaliczeniu trzeciej atrakcji padliśmy na zdobytą ławeczkę w miłym cieniu. Potem kolejne ciekawe miejsca, do każdego czas oczekiwania 25-55 minut. I tak czekasz 55 minut, a potem robisz szalony i superowy, ale jednak zaledwie pięciominutowy zjazd rollercasterem. I znowu udajesz się do kolejnego miejsca, czyli do kolejnej kolejki i masz czas oczekiwania 25-55 minut, I tak ciągle .. Chcesz wypić sok, czy kawę? Musisz zdobyć stolik, odczekać 20 minut w kolejce do kasy i już masz, zdobyłeś frapuccino, wodę, colę, co tam chcesz... Oj, nie chcę się czepiać za bardzo, bo park jest oczywiście piękny, ale Universal Studios wypada zdecydowanie lepiej. Tym bardziej, że w Universalu funkcjonuje bardzo wygodna zasada CHILD SWITCH, o której już pisałam, a która jest idealna dla rodzin z dziećmi w różnym wieku (chodzi tu o wzrost, wiele atrakcji jest zarezerwowanych od 100, 107, czy 152 cm wzrostu, wtedy nie wpuszczają mniejszych dzieci). Disneyland będziemy miło wspominać, ale gdzieś tam w nas pozostał niedosyt. Dzieci w każdym razie "zaliczyły' wybrane atrakcje, umęczyły się - spały twardo w samochodzie w drodze powrotnej, a następnie wygłodniałe zjadły po raz pierwszy od tygodnia cały obiad - tym razem wybraliśmy hinduskie jedzenie w naszej Pasadenie.
Nasze wrażenia z paryskiego Disneylandu były podobne. Niby fajnie, niby dużo można, ale ile można czekać! A byliśmy tam pod koniec kwietnia, w środku tygodnia i do tego tego dnia popadywał deszcz... Przy iluś tam atrakcjach była jednak opcja child switch.
OdpowiedzUsuń