Mój blog o książkach dla dzieci

Mój blog o książkach dla dzieci
Mój blog o książkach dla dzieci - polecam

czwartek, 28 lipca 2016

Wind Cave dzień pierwszy

24.07.2016

Wind Cave National Park

Ruszamy rano z Rapid City do Hot Springs na mszę. To po drodze do Wind Cave National Park, naszego kolejnego „domu” na 3-4 dni.
O amerykańskim Kościele napiszemy na pewno osobnego posta. Generalnie mamy bardzo pozytywne wrażenia. Krzysiek i ja wolimy te msze amerykańskie, niż polonijne. Dziewczyny czekają na okazję, by msza była znowu w ich ojczystym języku, chociaż opanowały już większość odpowiedzi po angielsku. Od polonijnych sentymentów, wojenek podjazdowych i politycznych wtrętów, wolimy dobrą homilię odnoszącą się bezpośrednio do czytań, zwłaszcza Ewangelii. No i jak dotąd, we wszystkich amerykańskich kościołach przyjmowaliśmy komunię pod dwiema postaciami.

Po mszy ruszyliśmy na nasze miejsce kempingowe. Byliśmy zmęczeni poprzednim dniem. Nasz kemping w Wind Cave jest w miejscu idealnym do spacerów po prerii – leży w samym parku. Mały spacer dzieli nas od parkowego Visitors Center skąd ruszają wyprawy do jaskini. To właśnie ogromna jaskinia jest tutejszą mega atrakcją. A poza tym preria – można po niej wędrować bez ograniczeń, tak po szlakach, jak i poza nimi. A po drodze zdarzają się spotkania z mieszkańcami tych okolic, czyli bizonami (wybite wcześniej przez białych, wróciły do parku na początku XX wieku), jeleniami, sarnami, pieskami preriowymi i pronghorn antelopes.
Niestety na kempingu nie ma wifi i zasięgu telefonów komórkowych. Powoli się do tego przyzwyczajamy. Może złapiemy jakieś wifi w Visitors Center?
Niedziela upływa nam leniwie, w cieniu. Janek, który żwawo raczkuje po kamlotach i piasku, nie lubi trawy. Tu, na prerii, oswaja się z koniecznością polubienia trawy. Albo ja polubi, albo będzie skazany na raczkowanie w kamperze i na kocu na dworze. Rita, Zosia i Hania biegają dookoła ze swoimi junior ranger odznakami i patrolują teren. Klara zaczytana. My sączymy kalifornijskie białe wino i zagryzamy je oliwkami oraz świetnym biały serem – El Mexicano Casero Questo Fresco. Wieczorem idziemy szlakiem Elk Mountain Trail na pobliskie wzniesienia i podziwiamy prerię. Po zmroku Krzysiek podgląda gwiazdy. Taki leniwy dzień.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz