Mój blog o książkach dla dzieci

Mój blog o książkach dla dzieci
Mój blog o książkach dla dzieci - polecam

piątek, 15 lipca 2016

Długa droga do Yellowstone


13-14.07.2016

Droga do Yellowstone

Opuszczamy nasz śliczny, pachnący sosnami, zacieniony kemping i ruszamy na skos przez Oregon, Idaho, do Wyoming, Yellowstone. To długa podróż, ok. 16 godzin, więc dzielimy ją na dwa dni. Pierwszego jedziemy przez Oregon – mijamy Klamath Falls (piękne jezioro i pola lawowe oglądamy z okien kampera), Lakeview, potem wzdłuż Great Sandy Desert opustoszałą drogą nr 395 do Riley, następnie Burns, skręcamy na dwudziestkę i prujemy przez Junturę, Harper, wzdłuż Gór Truskawkowych (Strawberry Mountains), tankujemy w Vale i o 20.30 jesteśmy w Ontario. Wybraliśmy to miejsce ze względu na Walmarta. Na walmartowych parkingach można przenocować kamperem. To najbliższy Walmart na trasie. Wcześniej, jadąc od Klamath Falls jest coraz mniej miejscowości. Oregon z zielonego, zarośniętego sosnami i cyprysami stanu zmienia się w pustynne i półpustynne okolice. Mijamy ogromne rancza nastawione na hodowlę bydła. Czarne krowy wędrują pomiędzy półpustynnymi zaroślami. Mają jednak również do dyspozycji rozległe pastwiska, które się specjalnie przygotowuje nawadniając ziemię ogromnymi polewaczkami. Od Lakeview do Riley jadąc wzdłuż pustyni podziwiamy Hart Mountain wysoką na 2458 m.npm. górę bez czubka jak to mówią dziewczyny. Hart Mountain jest płasko przycięta i wygląda jak ogromny stół dla wielkoluda. Po drugiej stronie drogi zaś mijamy Abert Lake- wysychające jezioro, idealne miejsce zamieszkania dla wielu ptaków. Tafla jeziora niewzruszona, wygląda jak lustro, w którym przeglądają się chmury. Great Sandy Desert z drogi nie wygląda na bardzo piaszczystą. Jest raczej zarośnięta półpustynnymi krzaczorami. Po skręcie na drogę nr 20, za Riley coraz więcej farm, a właściwie ranch (nie używają tu raczej słowa farm) nastawionych na uprawy roślin. W okolicach Harper i Vale sporo upraw kukurydzy i zbóż. W Ontario zjeżdżamy na parking Walmarta, robimy jeszcze szybkie zakupy i zasypiamy. Dopiero rano zauważamy, że przejechaliśmy strefę czasową i straciliśmy godzinę. Budzimy się więc  w innej strefie czasowej.

Czternastego lipca opuszczamy Oregon i wjeżdżamy do Idaho. Oregon, to bardzo „konkretny” stan. Latem ciepły, zimą zaśnieżony – przejeżdżając mijamy znaki drogowe SNOW ZONE i informacje o konieczności nałożenia łańcuchów na koła. Dla nas Oregon, pomimo tego że widzieliśmy również jego pustynne oblicze, będzie się kojarzył z zielenią ogromnych lasów, polami lawowymi, szmaragdowym Crater Lake i … samochodami typu pick-up. Lubimy Oregon.

Podróż po południowym Idaho strasznie się nuży. Za oknem żółto – spalone słońcem łąki i góry. Poza nimi wyrwane przyrodzie ludzkie uprawy. Wyrwane, bo cokolwiek rośnie jedynie na nawadnianych terenach. Po kilku godzinach krajobraz się zmienia z rolniczego na przemysłowy a my wciąż na międzystanowej autostradzie. Patrzę na mapę i wiem, że Idaho jest ciekawsze na północy, ale my tam się nie wybieramy. Jedziemy i jedziemy. W końcu pojawiają się zalesione górki i pierwsze znaki na Yellowstone West Entrance. Mija jeszcze duuużo czasu zanim znajdziemy się w parku. Śmigniemy jeszcze skosem przez Montanę, wpadniemy do Wyoming, zetniemy kawał parku i znajdziemy się w końcu, około godziny 18.50 w Fishing Bridge na naszym kampie. A po drodze … Nie uwierzycie, ale po wjeździe do Yellowstone przywitały nas bizony – leniwie przeżuwając trawę oraz niedźwiedź czarny (black bear), który spacerował sobie po łące niedaleko drogi. Spacer niedźwiedzia wstrzymał ruch na drodze, każdy MUSIAŁ zobaczyć zwierzę J Misiek pochodził, pochodził, zrobił stójkę i zawrócił. NIESAMOWITE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz