Podróżujemy sobie po parkach narodowych i amerykańskiej
prowincji. Nie mamy więc zbyt wielu okazji na wizyty w bookstore’ach, by nabyć książki po angielsku dla siebie i
dzieciaków. Ostatnio jednak w ponurym Crescent City wpadliśmy przypadkiem do
antykwariatu i wyszperaliśmy kilka ciekawych książek tak dla nas, jak i dla
dziewczyn. Jednym z założeń wyjazdu jest rozwinięcie umiejętności językowych
naszych córek. Dziewczyny coraz częściej
rozmawiają po angielsku z Amerykanami, przełamują się, przestają wstydzić i
próbują nawiązać kontakt z młodszymi „tubylcami”- na przykład na placu zabaw.
Teraz, po wizycie w
antykwariacie, poczytują sobie komiksy – Zosia i Hania, Rita ma swoją
książeczkę z rymowanką, a Klara zabrała się za „Prince Caspian” Lewisa. Ja mam nadzieję, że uda nam się wpaść do
kilku antykwariatów, bo mam długą listę książek, które chciałabym tu kupić,
zwłaszcza, że w antykwariacie książki kosztują średnio 2-5$...
Szukam, szukam…
Wszystko, co do tej pory przeczytaliśmy i zobaczyliśmy robi wielkie wrażenie! Parki narodowe są super (mówi Aga), ale ja z Mikim najbardziej chcielibyśmy przejechać się tramwajem po stromej ulicy we Frisco... Zróbcie zdjęcie jakiegoś oldschoolowego dinera, jeśli napotkacie. Jesteśmy miłośnikami takiej stylistyki i mamy nawet książkę z dinerowymi przepisami (tak w nawiązaniu do amerykańskich książek). Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuń