„A national park is
more than just a scenic place. It’s nation’s common ground.” –
przeczytałam w National Geographic na
początku naszej podróży, w Redwood czekając na zakończenie procesu prania i
suszenia w kempingowej laundry (swoją
drogą pralnie publiczne w Ameryce są kopalnią ciekawych książek i czasopism). Teraz, po niemal
trzech miesiącach podróżowania od jednego parku narodowego do drugiego, to
zdanie do mnie wróciło.
Zgadzam się, Amerykanie wkładają mnóstwo siły i
energii, by ocalić piękno swojego kraju, ale jednocześnie „upublicznić” je,
udostępnić obywatelom i turystom. Pierwszym parkiem narodowym w USA i jednocześnie
najstarszym na świcie, jest Yellowstone założone w 1872 roku. Kolejne to
Yosemite, Wind Cave, Glacier i następne.
Amerykanie szybko zdali sobie sprawę, że potrzebują specjalnej służby,
która zajęłaby się zarządzaniem i opieką nad parkami. I tak 25 sierpnia 1916
roku prezydent Woodrow Wilson powołał do życia National Park Service,
parkową służbę. NPS obchodzi w tym roku stulecie swojej działalności.
Piszę o
National Park Service, bo ci ludzie w brązowo-zielonych uniformach i
charakterystycznych kapeluszach wywarli na nas ogromne wrażenie. Po przekroczeniu granicy parku narodowego w USA wjeżdżasz na
teren zarządzany właśnie przez NPS. I tak parkowi rangerzy (ranger – pracownik NPS) pełnią tu służbę policyjną,
zajmują się ochroną flory i fauny, odnawiają i wytyczają szlaki turystyczne, prowadzą punkty informacyjne - visitor center, zarządzają
parkowymi kempingami, sprzątają teren parku i kempingów parkowych, oraz
prowadzą nieocenioną działalność edukacyjną dla dzieci i dorosłych. W parkach
prowadzone są zajęcia dla dzieci w ramach Junior
Ranger Program oraz ciekawe prezentacje dla dorosłych (z reguły w parkowych
amfiteatrach). Wielokrotnie w nich uczestniczyliśmy i gwarantujemy, że są godne polecenia. Można również wybrać się na wędrówkę szlakami z rangerem. Wszystkie te
aktywności są bezpłatne. Płaci się jedynie za wjazd do parku. Opłata waha się w
zależności od środka lokomocji i samego parku od 15 do 30$ za ważny przez kilka dni
bilet wjazdowy do parku dla jednego dużego auta. My zakupiliśmy annual pass za 80$, który upoważniał nas
również do bezpłatnego wjazdu do National
Monuments (takim miejscem jest na przykład Devil’s Tower).
Ranger, to osoba która zawsze pomoże, udzieli informacji.
Rangerzy oprowadzający grupy i opowiadający o parku robią to z pasją. I właśnie
dlatego tą pasją zarażają. My Amerykanom takich służb bardzo zazdrościmy.
Realizując Junior Ranger Program
obiecaliśmy naszym zaprzyjaźnionym rangerom przenieść ten pomysł do Polski.
Wyobraźcie sobie, jedziecie na wakacje do Parku Narodowego Borów Tucholskich.
Zatrzymujecie się na miłym, prostym kempingu na leśnej polanie. W Centrum
Informacyjnym miejscowy strażnik (ranger) daje Wam mapę lasów z zaznaczonymi
szlakami a także listę proponowanych (darmowych) aktywności, np. kilka
propozycji spacerów, spływów kajakowych. Wieczorem, w amfiteatrze przy
kempingu, odbywają się wykłady, np. o życiu miejscowych czapli, bobrów a także
historii tego miejsca, dajmy na to działalności AK na terenie Borów
Tucholskich. W nocy, tak około 22 ranger astronom zaprasza na obserwacje
gwiazd, planet i Drogi Mlecznej przez nowoczesny teleskop. Dzieci mogą wziąć
udział w programach edukacyjnych i zdobyć piękne odznaki i naszywki.
Mamy takie
marzenie, żeby i u nas tak było. Nasze niezwykłe córki już zaczęły
przygotowania do stworzenia programu dla dzieci, takiej pilotażowej książeczki
z zadaniami. - You can do it -zapewniał nas ranger w Zion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz