niedziela, 2 października 2016
czwartek, 15 września 2016
Nie dać się:)
W miejskim pędzie codzienności przymykam oczy, wracam do
lasów, gór i ogromnych przestrzeni, które nie poddały się człowiekowi.
Przypominam sobie fragment „Tryptyku Rzymskiego” JPII –
Co
mi mówisz górski strumieniu?
w którym
miejscu ze mną się spotykasz?
ze mną,
który także przemijam –
podobnie
jak ty …
Czy
podobnie jak ty?
Och, nie dać się temu codziennemu pędowi i mieć czas, by
przystanąć…
poniedziałek, 5 września 2016
Wracamy
Za godzinę z małym kawałkiem ruszamy z hotelu na lotnisko. Upakowaliśmy się w siedmiu walizkach. Sporo w nich książek, trochę pomarańczowego piasku z Arches, kilka wybitnie pięknych kamieni z naszej skrzyni skarbów i mnóstwo wspomnień. Przed nami dwanaście godzin lotu do Frankfurtu, potem szybka przesiadka (ups, mamy tylko godzinę) i krótki lot do Gdańska. Dziewczyny już przygotowują listę filmów, które chcą zobaczyć w drodze. My mamy nadzieję, że skoro lot jest popołudniowy, to Janek będzie spał.
Do zobaczenia w Polsce.
Żegnamy Pacyfik.
Do zobaczenia w Polsce.
Żegnamy Pacyfik.
niedziela, 4 września 2016
Kochamy National Park Service!
„A national park is
more than just a scenic place. It’s nation’s common ground.” –
przeczytałam w National Geographic na
początku naszej podróży, w Redwood czekając na zakończenie procesu prania i
suszenia w kempingowej laundry (swoją
drogą pralnie publiczne w Ameryce są kopalnią ciekawych książek i czasopism). Teraz, po niemal
trzech miesiącach podróżowania od jednego parku narodowego do drugiego, to
zdanie do mnie wróciło.
Zgadzam się, Amerykanie wkładają mnóstwo siły i
energii, by ocalić piękno swojego kraju, ale jednocześnie „upublicznić” je,
udostępnić obywatelom i turystom. Pierwszym parkiem narodowym w USA i jednocześnie
najstarszym na świcie, jest Yellowstone założone w 1872 roku. Kolejne to
Yosemite, Wind Cave, Glacier i następne.
Amerykanie szybko zdali sobie sprawę, że potrzebują specjalnej służby,
która zajęłaby się zarządzaniem i opieką nad parkami. I tak 25 sierpnia 1916
roku prezydent Woodrow Wilson powołał do życia National Park Service,
parkową służbę. NPS obchodzi w tym roku stulecie swojej działalności.
Piszę o
National Park Service, bo ci ludzie w brązowo-zielonych uniformach i
charakterystycznych kapeluszach wywarli na nas ogromne wrażenie. Po przekroczeniu granicy parku narodowego w USA wjeżdżasz na
teren zarządzany właśnie przez NPS. I tak parkowi rangerzy (ranger – pracownik NPS) pełnią tu służbę policyjną,
zajmują się ochroną flory i fauny, odnawiają i wytyczają szlaki turystyczne, prowadzą punkty informacyjne - visitor center, zarządzają
parkowymi kempingami, sprzątają teren parku i kempingów parkowych, oraz
prowadzą nieocenioną działalność edukacyjną dla dzieci i dorosłych. W parkach
prowadzone są zajęcia dla dzieci w ramach Junior
Ranger Program oraz ciekawe prezentacje dla dorosłych (z reguły w parkowych
amfiteatrach). Wielokrotnie w nich uczestniczyliśmy i gwarantujemy, że są godne polecenia. Można również wybrać się na wędrówkę szlakami z rangerem. Wszystkie te
aktywności są bezpłatne. Płaci się jedynie za wjazd do parku. Opłata waha się w
zależności od środka lokomocji i samego parku od 15 do 30$ za ważny przez kilka dni
bilet wjazdowy do parku dla jednego dużego auta. My zakupiliśmy annual pass za 80$, który upoważniał nas
również do bezpłatnego wjazdu do National
Monuments (takim miejscem jest na przykład Devil’s Tower).
Ranger, to osoba która zawsze pomoże, udzieli informacji.
Rangerzy oprowadzający grupy i opowiadający o parku robią to z pasją. I właśnie
dlatego tą pasją zarażają. My Amerykanom takich służb bardzo zazdrościmy.
Realizując Junior Ranger Program
obiecaliśmy naszym zaprzyjaźnionym rangerom przenieść ten pomysł do Polski.
Wyobraźcie sobie, jedziecie na wakacje do Parku Narodowego Borów Tucholskich.
Zatrzymujecie się na miłym, prostym kempingu na leśnej polanie. W Centrum
Informacyjnym miejscowy strażnik (ranger) daje Wam mapę lasów z zaznaczonymi
szlakami a także listę proponowanych (darmowych) aktywności, np. kilka
propozycji spacerów, spływów kajakowych. Wieczorem, w amfiteatrze przy
kempingu, odbywają się wykłady, np. o życiu miejscowych czapli, bobrów a także
historii tego miejsca, dajmy na to działalności AK na terenie Borów
Tucholskich. W nocy, tak około 22 ranger astronom zaprasza na obserwacje
gwiazd, planet i Drogi Mlecznej przez nowoczesny teleskop. Dzieci mogą wziąć
udział w programach edukacyjnych i zdobyć piękne odznaki i naszywki.
Mamy takie
marzenie, żeby i u nas tak było. Nasze niezwykłe córki już zaczęły
przygotowania do stworzenia programu dla dzieci, takiej pilotażowej książeczki
z zadaniami. - You can do it -zapewniał nas ranger w Zion.
sobota, 3 września 2016
Homeless
Nie jestem socjologiem ani specjalistą od badania zjawiska
bezdomności. Na zachodzie USA spędziliśmy niemal trzy miesiące, ale poruszaliśmy się głównie głównie po prowincji, w parkach narodowych. Byliśmy tydzień w Los Angeles, trzy
dni w San Francisco. Teraz kończymy naszą podróż znowu w LA.
Jest jednak temat, który mnie męczy niemal od początku
naszego pobytu w USA – bezdomni. W Los Angeles oraz San Francisco widywaliśmy
ich bardzo często – siedzą w bramach, na chodnikach, przystankach, przed
supermarketami, na zjazdach z autostrad. Swój dobytek mają zapakowany w
walizkach lub (częściej) wózkach z supermarketów. Czasami mają namioty. Często
coś tam mówią pod nosem, proszą o pieniądze, mają kartony z napisem – AIDS,
HOMELESS lub WAR VETERAN. Mijamy ich
wraz z napierającym tłumem. Dziewczyny
się ich boją. Och, wiem u nas w Polsce i w Europie też są bezdomni, ale w
żadnym europejskim mieście nie spotkałam ich tylu, co w Los Angeles i San
Francisco. Zastanawiam się więc, czy tu jest ich więcej, czy w Europie po
prostu mniej ich widać. A może tu nie ma tylu noclegowni i darmowych lub bardzo
tanich stołówek? Nie wiem. Za mało znam Amerykę, za krótko tu jestem, by
stawiać jakiekolwiek hipotezy. Rozmawiałam jednak o bezdomności z przypadkowo
poznanymi Amerykanami. Oni twierdzą, że w Kalifornii nie ma problemu ze zdobyciem
pracy a zaobserwowani przez nas bezdomni, to bezdomni z wyboru, często weterani
wojenni, którzy nie potrafią się
odnaleźć po powrocie z misji wojennych. Nie wiem, czy to prawda. Jednak nawet
po trzech miesiącach poruszania się po zachodniej części USA, widzę wielu
bezdomnych – czy to z wyboru, czy nie. Mijamy kamperem osiedla mobilhome’ów i kamperów oraz przyczep,
które nie są bynajmniej pojazdami wakacyjnymi a po prostu miejscem
zamieszkania. Czy to normalne mieszkać na stałe w przyczepie kempingowej na
co dzień? Czy chciałbyś tak żyć? Nie zrobiłam zdjęć bezdomnym ani tym trochę
bogatszym z kempingowych przyczep. Na ilustrację do mojego tekstu wybrałam
zdjęcie, które Krzysiek zrobił w San Francisco, w centrum. Na chodniku bezdomny
rozbił namiot. Obok przejeżdża wypasione Porsche. Tak właśnie tu jest w wielkich miastach. To takie
moje wrażenie niepoparte żadnymi badaniami.
Koło się zamyka, wróciliśmy do LA...
03.09.2016
Powoli kończymy naszą podróż. Dziś pożegnaliśmy naszego kampera Jamboree. Był naszym domem, schronieniem i środkiem lokomocji. Bardzo się z nim zżyliśmy. Przejechaliśmy razem ponad 12 tysięcy kilometrów!!!
Przesiedliśmy się w Chryslera Town&Country i ruszyliśmy do Los Angeles, do hotelu przy lotnisku. W poniedziałek 5 września wracamy do domu, do Polski.
Już zaczynamy wspominać kondory z Pinnacles, przepastne Yosemite, najbardziej niebieskie z niebieskich Crater Lake, piękny Oregon, dzikie Yellowstone, niedźwiedzie w Grand Teton, prerie Badlands, krajobrazy New Mexico, rafting Rio Grande del Norte, kaktusy, piękne Mesa Verde, kaniony Utah, jabłka w Capitol Reef, wszystkie programy Junior Ranger, pustynie, dziwaczne yoshua trees, także wspaniałych ludzi których spotkaliśmy po drodze, życzliwych i uśmiechniętych Amerykanów. Oj, jest co wspominać...
Powoli kończymy naszą podróż. Dziś pożegnaliśmy naszego kampera Jamboree. Był naszym domem, schronieniem i środkiem lokomocji. Bardzo się z nim zżyliśmy. Przejechaliśmy razem ponad 12 tysięcy kilometrów!!!
Przesiedliśmy się w Chryslera Town&Country i ruszyliśmy do Los Angeles, do hotelu przy lotnisku. W poniedziałek 5 września wracamy do domu, do Polski.
Już zaczynamy wspominać kondory z Pinnacles, przepastne Yosemite, najbardziej niebieskie z niebieskich Crater Lake, piękny Oregon, dzikie Yellowstone, niedźwiedzie w Grand Teton, prerie Badlands, krajobrazy New Mexico, rafting Rio Grande del Norte, kaktusy, piękne Mesa Verde, kaniony Utah, jabłka w Capitol Reef, wszystkie programy Junior Ranger, pustynie, dziwaczne yoshua trees, także wspaniałych ludzi których spotkaliśmy po drodze, życzliwych i uśmiechniętych Amerykanów. Oj, jest co wspominać...
Subskrybuj:
Posty (Atom)