Mój blog o książkach dla dzieci

Mój blog o książkach dla dzieci
Mój blog o książkach dla dzieci - polecam

niedziela, 2 października 2016

Mitale podróżują

Amerykańska podróż zakończona. Ale my podróżujemy nie tylko po Ameryce:) To pisanie weszło nam w krew, więc pewnie od czasu do czasu napiszemy coś o naszych wojażach.

Nie trzeba wyjeżdżać daleko. Polska jesień jest piękna. Wystarczy wyskoczyć do lasu. My zaszyliśmy się w Borach Tucholskich.







Wózek Jana

Niedługo minie miesiąc odkąd wróciliśmy z naszych amerykańskich wojaży. W ostatnią sobotę opowiadaliśmy o naszej podróży rozmawiając z Beatą Szewczyk na antenie Radia Gdańsk. Było bardzo sympatycznie.

Bardzo lubimy wspominać podróż. Popatrzcie jakim pięknym wózkiem podróżuje nasz Jan.



czwartek, 15 września 2016

Nie dać się:)

W miejskim pędzie codzienności przymykam oczy, wracam do lasów, gór i ogromnych przestrzeni, które nie poddały się człowiekowi. Przypominam sobie fragment „Tryptyku Rzymskiego” JPII –

                               Co mi mówisz górski strumieniu?
                               w którym miejscu ze mną się spotykasz?
                               ze mną, który także przemijam –
                               podobnie jak ty …
                               Czy podobnie jak ty?


Och, nie dać się temu codziennemu pędowi i mieć czas, by przystanąć…









poniedziałek, 5 września 2016

Wracamy

Za godzinę z małym kawałkiem ruszamy z hotelu na lotnisko. Upakowaliśmy się w siedmiu walizkach. Sporo w nich książek, trochę pomarańczowego piasku z Arches, kilka wybitnie pięknych kamieni z naszej skrzyni skarbów i mnóstwo wspomnień. Przed nami dwanaście godzin lotu do Frankfurtu, potem szybka przesiadka (ups, mamy tylko godzinę) i krótki lot do Gdańska. Dziewczyny już przygotowują listę filmów, które chcą zobaczyć w drodze. My mamy nadzieję, że skoro lot jest popołudniowy, to Janek będzie spał.
Do zobaczenia w Polsce.

Żegnamy Pacyfik.

niedziela, 4 września 2016

Kochamy National Park Service!

„A national park is more than just a scenic place. It’s nation’s common ground.” – przeczytałam w National Geographic na początku naszej podróży, w Redwood czekając na zakończenie procesu prania i suszenia w kempingowej laundry (swoją drogą pralnie publiczne w Ameryce są kopalnią ciekawych książek i czasopism). Teraz, po niemal trzech miesiącach podróżowania od jednego parku narodowego do drugiego, to zdanie do mnie wróciło.

 Zgadzam się, Amerykanie wkładają mnóstwo siły i energii, by ocalić piękno swojego kraju, ale jednocześnie „upublicznić” je, udostępnić obywatelom i turystom. Pierwszym parkiem narodowym w USA i jednocześnie najstarszym na świcie, jest Yellowstone założone w 1872 roku. Kolejne to Yosemite, Wind Cave, Glacier i następne.  Amerykanie szybko zdali sobie sprawę, że potrzebują specjalnej służby, która zajęłaby się zarządzaniem i opieką nad parkami. I tak 25 sierpnia 1916 roku prezydent Woodrow Wilson powołał do życia National Park Service, parkową służbę. NPS obchodzi w tym roku stulecie swojej działalności. 

Piszę o National Park Service, bo ci ludzie w brązowo-zielonych uniformach i charakterystycznych kapeluszach wywarli na nas ogromne wrażenie. Po przekroczeniu granicy parku narodowego w USA wjeżdżasz na teren zarządzany właśnie przez NPS. I tak parkowi rangerzy (ranger – pracownik NPS) pełnią tu służbę policyjną, zajmują się ochroną flory i fauny, odnawiają i wytyczają szlaki turystyczne, prowadzą punkty informacyjne - visitor center, zarządzają parkowymi kempingami, sprzątają teren parku i kempingów parkowych, oraz prowadzą nieocenioną działalność edukacyjną dla dzieci i dorosłych. W parkach prowadzone są zajęcia dla dzieci w ramach Junior Ranger Program oraz ciekawe prezentacje dla dorosłych (z reguły w parkowych amfiteatrach). Wielokrotnie w nich uczestniczyliśmy i gwarantujemy, że są godne polecenia. Można również wybrać się na wędrówkę szlakami z rangerem. Wszystkie te aktywności są bezpłatne. Płaci się jedynie za wjazd do parku. Opłata waha się w zależności od środka lokomocji i samego parku od 15 do 30$ za ważny przez kilka dni bilet wjazdowy do parku dla jednego dużego auta. My zakupiliśmy annual pass za 80$, który upoważniał nas również do bezpłatnego wjazdu do National Monuments (takim miejscem jest na przykład Devil’s Tower).

Ranger, to osoba która zawsze pomoże, udzieli informacji. Rangerzy oprowadzający grupy i opowiadający o parku robią to z pasją. I właśnie dlatego tą pasją zarażają. My Amerykanom takich służb bardzo zazdrościmy. Realizując Junior Ranger Program obiecaliśmy naszym zaprzyjaźnionym rangerom przenieść ten pomysł do Polski. Wyobraźcie sobie, jedziecie na wakacje do Parku Narodowego Borów Tucholskich. Zatrzymujecie się na miłym, prostym kempingu na leśnej polanie. W Centrum Informacyjnym miejscowy strażnik (ranger) daje Wam mapę lasów z zaznaczonymi szlakami a także listę proponowanych (darmowych) aktywności, np. kilka propozycji spacerów, spływów kajakowych. Wieczorem, w amfiteatrze przy kempingu, odbywają się wykłady, np. o życiu miejscowych czapli, bobrów a także historii tego miejsca, dajmy na to działalności AK na terenie Borów Tucholskich. W nocy, tak około 22 ranger astronom zaprasza na obserwacje gwiazd, planet i Drogi Mlecznej przez nowoczesny teleskop. Dzieci mogą wziąć udział w programach edukacyjnych i zdobyć piękne odznaki i naszywki.
Mamy takie marzenie, żeby i u nas tak było. Nasze niezwykłe córki już zaczęły przygotowania do stworzenia programu dla dzieci, takiej pilotażowej książeczki z zadaniami. - You can do it -zapewniał nas ranger w Zion.

sobota, 3 września 2016

Homeless

Nie jestem socjologiem ani specjalistą od badania zjawiska bezdomności. Na zachodzie USA spędziliśmy niemal trzy miesiące, ale poruszaliśmy się głównie głównie po prowincji, w parkach narodowych. Byliśmy tydzień w Los Angeles, trzy dni w San Francisco. Teraz kończymy naszą podróż znowu w LA.

Jest jednak temat, który mnie męczy niemal od początku naszego pobytu w USA – bezdomni. W Los Angeles oraz San Francisco widywaliśmy ich bardzo często – siedzą w bramach, na chodnikach, przystankach, przed supermarketami, na zjazdach z autostrad. Swój dobytek mają zapakowany w walizkach lub (częściej) wózkach z supermarketów. Czasami mają namioty. Często coś tam mówią pod nosem, proszą o pieniądze, mają kartony z napisem – AIDS, HOMELESS lub  WAR VETERAN. Mijamy ich wraz z napierającym tłumem.  Dziewczyny się ich boją. Och, wiem u nas w Polsce i w Europie też są bezdomni, ale w żadnym europejskim mieście nie spotkałam ich tylu, co w Los Angeles i San Francisco. Zastanawiam się więc, czy tu jest ich więcej, czy w Europie po prostu mniej ich widać. A może tu nie ma tylu noclegowni i darmowych lub bardzo tanich stołówek? Nie wiem. Za mało znam Amerykę, za krótko tu jestem, by stawiać jakiekolwiek hipotezy. Rozmawiałam jednak o bezdomności z przypadkowo poznanymi Amerykanami. Oni twierdzą, że w Kalifornii nie ma problemu ze zdobyciem pracy a zaobserwowani przez nas bezdomni, to bezdomni z wyboru, często weterani wojenni, którzy nie potrafią  się odnaleźć po powrocie z misji wojennych. Nie wiem, czy to prawda. Jednak nawet po trzech miesiącach poruszania się po zachodniej części USA, widzę wielu bezdomnych – czy to z wyboru, czy nie. Mijamy kamperem osiedla mobilhome’ów i kamperów oraz przyczep, które nie są bynajmniej pojazdami wakacyjnymi a po prostu miejscem zamieszkania. Czy to normalne mieszkać na stałe w przyczepie kempingowej na co dzień? Czy chciałbyś tak żyć? Nie zrobiłam zdjęć bezdomnym ani tym trochę bogatszym z kempingowych przyczep. Na ilustrację do mojego tekstu wybrałam zdjęcie, które Krzysiek zrobił w San Francisco, w centrum. Na chodniku bezdomny rozbił namiot. Obok przejeżdża wypasione Porsche. Tak właśnie tu jest w wielkich miastach. To takie moje wrażenie niepoparte żadnymi badaniami.

Koło się zamyka, wróciliśmy do LA...

03.09.2016

Powoli kończymy naszą podróż. Dziś pożegnaliśmy naszego kampera Jamboree. Był naszym domem, schronieniem i środkiem lokomocji. Bardzo się z nim zżyliśmy. Przejechaliśmy razem ponad 12 tysięcy kilometrów!!!
Przesiedliśmy się w Chryslera Town&Country i ruszyliśmy do Los Angeles, do hotelu przy lotnisku. W poniedziałek 5 września wracamy do domu, do Polski.
Już zaczynamy wspominać kondory z Pinnacles, przepastne Yosemite, najbardziej niebieskie z niebieskich Crater Lake, piękny Oregon, dzikie Yellowstone, niedźwiedzie w Grand Teton, prerie Badlands, krajobrazy New Mexico, rafting Rio Grande del Norte, kaktusy, piękne Mesa Verde, kaniony Utah, jabłka w Capitol Reef, wszystkie programy Junior Ranger, pustynie, dziwaczne yoshua trees, także wspaniałych ludzi których spotkaliśmy po drodze, życzliwych i uśmiechniętych Amerykanów. Oj, jest co wspominać...